Długo oczekiwany wyjazd na międzynarodowe targi ślubne w Londynie już za mną i mimo lekkiego zmęczenia jestem bardzo, bardzo zadowolona J
Wczoraj około 8:20 wylądowałam na lotnisku w Londynie. Podróż autobusem z lotniska do centrum zajęła mi jakieś półtorej godziny, następnie 25 minut metrem i jakieś 10 minut spacerkiem do Olympia London. Oczywiście przez całą drogę towarzyszyła mi ogromna ekscytacja i ogromna nadzieja, że targi spełnią moje wysokie oczekiwania. I spełniły.
Po pierwsze, niesamowicie profesjonalna organizacja. Na każde zapytanie mailowe, odpowiedź dostałam najpóźniej na drugi dzień. Z racji nie otrzymania biletu pocztą, zostałam poinformowana, że będzie czekał na mnie w recepcji i tak też było. Wystarczyło, że podałam swoje nazwisko. Od razu również otrzymałam informator targowy ze wszystkimi potrzebnymi danymi- agenda, dane wystawców, miejsca wystawców, informacje o organizatorach itp. Do miejsca targów musiałam wjechać windą na pierwsze piętro i to co zobaczyłam po otwarciu drzwi wprawiło mnie w prawdziwe osłupienie. Dwa olbrzymie piętra pełne pięknych stoisk i bardzo profesjonalnej obsługi. Wśród wystawców byli oczywiście projektanci sukien ślubnych, garniturów, fraków i smokingów, firmy z branży muzycznej, fotografowie, kamerzyści, dekoratorzy, florystki, firmy zajmujące się atrakcjami weselnymi, organizatorzy podróży poślubnych, cukiernicy z niesamowitymi tortami angielskimi, makaronikami, muffinkami, barmani z egzotycznymi drinkami, fryzjerzy, styliści, makijażystki i wiele innych. Na niższym poziomie prócz wystawców był przepiękny wybieg dla modelek i modelów. Pokaz kolekcji ślubnej można więc było podziwiać zarówno z krzesełek umiejscowionych przy wybiegu jak również z antresoli. Pokaz zrobił na mnie ogromne wrażenie. Był bardzo precyzyjnie przygotowany- prezentowane suknie ślubne będę Wam oczywiście pokazywać w kolejnych postach J
Jeszcze krótko o samych wystawcach. Myślę, że mamy się czego od nich uczyć i po udziale w kilkunastu targach ślubnych w Polsce piszę to z pełną odpowiedzialnością. Żadne z moich pytań nie pozostało bez odpowiedzi, nikt nie odsyłał mnie do wysłania zapytania mailem, nikt nie odpowiedział „nie wiem, muszę zapytać” i nikomu również nie przeszkodziłam w prywatnej rozmowie telefonicznej. Nie było też nachalnego rozdawania ulotek a uśmiech nie schodził wystawcom z twarzy. Miałam więc wrażenie, że oni zwyczajnie cieszyli się tym, że tam są. Ja cieszyłam się bardzo J
Podsumowując The National Wedding Show w Londynie to profesjonalizm w każdym calu. Jestem pod ich ogromnym wrażeniem. Teraz jeszcze bardziej jestem przekonana, że w Polsce jest jeszcze sporo do zrobienia. Nie opuszcza mnie jednak nadzieja, że z czasem dorównamy do międzynarodowych standardów.
Oczywiście jak zawsze niezwykły Londyn również wzbudził we mnie same pozytywne emocje i mimo iż, obiecałam sobie, że nie skuszę się na ogromnie kaloryczne Fish and Chips, nie mogłam się powstrzymać. Tylko tam smażona ryba z frytkami tak wspaniale smakuje J